W ostatnich latach obserwujemy gwałtowny wzrost zachorowań na endometriozę, nowotwory piersi, prostaty. Do tego wszystkiego mamy już prawdziwą epidemię niepłodności. Od XX wieku obserwuje się rosnącą liczbę chorób alergicznych, cukrzycy, otyłości, zaburzeń hormonalnych, neurologicznych, seksualnych, przyśpieszony rozwój płciowy dziewczynek, osłabienie odporności poszczepiennej, trądzik wieku dorosłego. Czy winne temu wszystkiemu mogą być ksenoestrogeny, inaczej pseudohormony? Postanowiłam dokonać przeglądu piśmiennictwa naukowego w bazach medycznych na ten temat.
Ksenoestrogeny to egzogenne związki chemiczne mogące oddziaływać z receptorami estrogenowymi. Związki te ponieważ charakteryzują się podobieństwem do naturalnych estrogenów mogą zakłócać funkcjonowanie układu hormonalnego, a dokładniej metabolizm naturalnych estrogenów oraz zaburzyć pracę układu immunologicznego. Mogą powodować hiperinsulinemię, mięśniaki macicy, PMS, przerost gruczołów piersiowych u mężczyzn. Osoby zmagające się z niedoczynnością tarczycy i Hashimoto szczególnie powinny zminimalizować ekspozycję na ksenoestrogeny do możliwego minimum. Niestety, ekspozycja na ksenoestrogeny rozpoczyna się już w okresie płodowym. Te pseudohormony są związkami, kumulującymi się w kance tłuszczowej, które stopniowo uwalniają się do organizmu. W przypadku szybkiej utraty tkanki tłuszczowej, związki te dostają się do krwioobiegu, co może negatywnie wpłynąć na nasze zdrowie i samopoczucie.
Od lat 40.ub. wieku szerokie zastosowanie w rolnictwie miał preparat DDT. W latach 70. zakazano jego stosowania ze względu na niepożądane działania, czyli: feminizację zwierząt, zaburzenia rozwojowe piskląt ptasich. Już wtedy poznano „siłę rażenia’’ ksenoestrogenów.
Do źródeł ksenoestrogenów zalicza się m.in. tworzywa sztuczne, pestycydy, spaliny, dym tytoniowy, kosmetyki, filtry UV, obecna żywność, głównie ta mocno przetworzona oraz … rośliny, ale tutaj jako źródło fitoestrogenów. Ścieki komunalne zawierające metabolity przyjmowanych doustnie leków antykoncepcyjnych z uwagi na łatwość przedostania się tych substancji do wód gruntowych i pitnych są dość dużym obecnie zagrożeniem środowiskowym.
W niepłodności małżeńskiej systematycznie wzrasta odsetek czynnika męskiego, przekraczając w niektórych krajach nawet 50%. Analiza opublikowanych doniesień naukowych wskazuje na fakt, że dziś za główne czynniki sprawcze niepłodności męskiej uznaje się zanieczyszczenia środowiskowe i leki. Ksonoestrogeny odpowiadają za zmniejszenie liczebności gamet męskich, zaburzenia w morfologii plemników oraz uszkodzeń ich DNA.
Oto kilka przykładów związków naśladujących naturalne estrogeny.
Metaloestrogeny.
Mataloestrogeny należa do grupy ksenoestrogenów. Najlepiej zbadanym metalem jest kadm, który znajduje się chociażby w dymie tytoniowym i stanowi podstawowe źródło kadmu u palaczy. Obecność kadmu w ustroju bardzo sprzyja rozwojowi niedoczynności tarczycy. Kolejnym metalem zaliczanym do metaloestrogenów jest glin, stosowany w antyperspirantach, aby hamować wydzielanie potu. Niestety, częste stosowanie kosmetyków zawierających sole glinu prowadzi do akumulacji tego metalu w tkankach leżących w okolicy miejsca aplikacji takiego kosmetyku, co też znacznie zwiększać będzie ryzyko nowotworu. Przykładowo, aplikowanie dezodorantu, często na świeżo podrażnioną goleniem skórę ułatwia przenikanie glinu do krwiobiegu, co może prowadzić do stymulacji komórek nowotworowych gruczołu sutkowego.
Ftalany.
Ftalany stanowią dodatek zwiększający elastyczność, trwałość i wytrzymałość materiałów, głównie zawierających PCV. Mogą przechodzić do powietrza i kurzu.
Występują też w wielu kosmetykach przeznaczonych dla dzieci. Wyjątkowo wrażliwe na działanie tych związków okazały się dzieci poniżej 8 miesiąca życia. Małe dzieci są szczególnie narażone na te substancje, chociażby ze względu na skłonność do brania plastikowych zabawek do ust oraz ponieważ dużo czasu spędzają na podłodze, mając większy kontakt z kurzem. Problemem okazuje się ekspozycja na ftalany u kobiet w ciąży. Rozwój narządów płciowych męskich zostaje zaburzony już w łonie matki przez obniżanie poziomu testosteronu co prowadzi do tzw. feminizacji chłopców.
Parabeny.
Parabeny to kolejna grupa organicznych związków chemicznych stosowanych jako środki konserwujące w kosmetykach, lekach i żywności. Parabeny również posiadają zdolność łączenia się z receptorami estrogenowymi . Naukowcy twierdzą jednak, że ich aktywność w tym zakresie jest bardzo niska. Niektóre badania mówią, iż po wchłonięciu przez skórę naśladują działanie estrogenu i w ten sposób mogą powodować reakcje alergiczne, a także wzrost komórek nowotworowych. Potrzebne są jednak dalsze badania w tym zakresie.
Bisfenol A.
Bisfenol A jest jednym z najbardziej rozpowszechnionych ksenoestrogenów na świecie. Wykorzystywany jest do produkcji poliwęglanowych tworzyw sztucznych, pojemników na żywność, butelek dla niemowląt, klejów, plomb dentystycznych i wielu innych produktów. Wyroby, które wyprodukowano z zastosowaniem BPA są przejrzyste, lekkie, wygodne w użyciu oraz odporne na uszkodzenia w transporcie. Związek ten został wykryty w 95% próbek moczu analizowanych u ludzi w USA. BPA może ulec migracji do płynu znajdującego się w opakowaniu, np. mleka dla niemowląt, soku owocowego czy wody. Nawet w niewielkich ilościach BPA posiada zdolność do szkodliwego wpływu na układ hormonalny. Obecnie na polskim rynku pojawia się coraz więcej produktów spod znaku „BPA FREE” – wolnych od bisfenolu A.
Trochę o kremach UV.
Wśród kosmetyków zawierających ksenoestrogeny można wyróżnić też kremy z filtrami UV. Związki absorbujące promieniowanie ultrafioletowe stanowią od niedawna obiekt badań potencjalnego działania estrogenowego. Filtry UV stosowane są w celu ochrony skóry przed oparzeniami słonecznymi i uszkodzeniem materiału genetycznego, mogą prowadzić do inicjacji kancerogenezy.
Czy fitoestrogeny są lekiem na całe zło?
Badania kliniczne wskazują, że fitoestrogeny mogą zapobiegać rozwojowi nowotworów hormonozależnych. Fitoestrogeny to grupa związków chemicznych pochodzenia roślinnego, które wykazują podobieństwo do endogennych estrogenów. Zaliczamy do nich: izoflawony (nasiona soi/ciecierzycy, czerwona koniczyna), lignany (nasiona lnu, słonecznika, zboża), kumestany (kiełki lucerny, koniczyna) oraz stilbeny (resweratol w winogronach, czerwonym winie, jagodach). Izoflawony mogą stanowić alternatywę dla hormonalnej terapii zastępczej u kobiet w wieku około menopauzalnym. Lignany oraz izoflawony prowadzą do obniżenia syntezy estrogenów, a przez to do zahamowania rozwoju nowotworów estrogenozależnych.
Badania Atkinsona i Warda wskazują, że wyższe spożycie izoflawonów (56 mg, 90 mg i więcej) przez sześć miesięcy powodowało zwiększenie mineralizacji kości o 2,4% oraz zwiększenie gęstości kości o 2,2% w odcinku lędźwiowym kręgosłupa. Fitoestrogeny normalizują także poziom cholesterolu, wspomagają prawidłowe funkcjonowanie układu sercowo-naczyniowego oraz zapobiegają oznakom starzenia się skóry.
Jednakże, jest małe ale! Niestety, nie jest tak pięknie z tymi fitoestrogenami jakby się nam miało wydawać. Również im przypisuje się działania niepożądane. Konsumpcja fitoestrogenów w codziennej diecie jest bezpieczna, natomiast wysokie dawki mogą stanowić pewne ryzyko dla zdrowia. Okazało się, iż podawanie protein sojowych przez miesiąc w dawce 60g powodowało zakłócenie cyklu menstruacyjnego. A więc, nad fitoestrogenami również należy zachować kontrolę i tym bardziej nie stosować wyizolowanych fitoestrogenów z suplementów, a ich źródło brać z różnorodnych produktów naturalnych. Na pewno wyjdzie nam to na dobre.
A więc podsumowując. Ksenoestrogeny:
Niestety, niekontrolowana ekspozycja na ksenoestrogeny staje się poważnym zagrożeniem dla zdrowia i życia człowieka oraz zwierząt. Tak do końca nie jesteśmy w stanie ograniczyć naszej ekspozycji na ksenoestrogeny, ale małymi krokami możemy zminimalizować ich kontakt z naszym organizmem, a tym samym ograniczyć ryzyko rozwoju poważnych chorób. Jak można zminimalizować ich negatywny wpływ? Oto kilka pomysłów:
Bibliografia: